Swój wpis chciałbym zacząć od tego, że nie sprawdzałem przed nim słów kluczowych. Nie jest to wpis kierunkowany pod wyszukiwarkę po to, aby zebrać niszowy ruch z długiego ogona. Artykuł ma na celu przybliżyć faktycznie zainteresowane osoby odrobinę do tematyki SEO.
Dlaczego więc wybrałem temat „jak pisać pod SEO?”, ponieważ działając na dosyć mocno konkurencyjnym rynku urody, zdrowia stricte suplementów diety nauczyłem się dzięki temu wygrywać. Skoro już, drogi Czytelniku, zacząłeś czytać ten artykuł, nie będę lał wody, tłumaczył co oznacz skrót SEO, dlaczego tak istotną sprawa jest postawienie na content. Zagłębimy się w temat przytaczając mniej lub bardziej konkretne przykłady dotyczące mojej strategii w SEO, którą mogę się poniekąd podzielić.
Cofnijmy się kilka lat wstecz… Gdy Google zmieniło nieco politykę postrzegania treści.
Nie wiem od jak dawna czytelnik, czyli Ty, siedzisz w temacie optymalizacji stron internetowych. Moje doświadczenie rozpoczęło się na końcówce 2012 roku, więc już dekadę temu. Oczywiście na przestrzeni lat, błędnych wniosków, słabej nauki i braku determinacji te dziesięć lat niekoniecznie musi oznaczać czarny pas w SEO. Wbrew pozorom rozglądając się po lokalnym podwórku wielu specjalistów sądzi nawet, że ilość lecącej wody w Wiśle działa na ich korzyść i mądrość. Niestety nie zdają sobie sprawy w jak katastrofalnym błędzie tkwią.
Szeroko pojęta optymalizacja cały czas ewoluuje. Webdesignerzy urodzeni przed 1991 pamiętają żmudne prace nad wyglądem strony na różnych rodzajach monitorów. Mało kto słyszał o responsywności, a komórkach (buhaha)? Przecież stronę się piszę pod ekran Twojej stacjonarki. Tak.. tak właśnie ewoluuje SEO, UX oraz cała optymalizacja. Obecnie bywa już tak ,że robiąc strony sprzedażowe wręcz zapominam o ich wyglądzie na ekranie jednostki centralnej stacjonarki. Przykre, ale prawdziwe. Jednak nie tylko zewnętrzny design tak bardzo zmienił się w ostatnim czasie. Badania nad sztuczną inteligencją, świadomi użytkownicy internetu oraz coraz większa konsumpcja w nim wymusiła również inne zmiany.
Najpopularniejsza w większośći regionów świata wyszukiwarka Google bardzo mocno przykuła wagę do treści, które serwuje użytkownikom. Skończyły się czasy ultra spamu, który można było spotkać na liście pierwszych pięciu wyników wyszukiwania. Trzeba przyznać, że z każdym dniem wygląda to coraz lepiej, a w moim odczuciu od znanego przesiewu stron prozdrowotnych Google pokazał jasno obrany kierunek z którego zboczyć już nie można.
Gambit królewski – nie czekaj na strategię konkurencji. Zacznij atakować od razu.
Przechodząc więc do konkretów, na czym chciałbym skupić swoją uwagę – na tym co może zrobić każdy z czytelników. Optymalizację onsite. Oprócz zakupienia fajnego, wysokojakościowego drogiego artykułu wypadałoby aby się poprawnie zaindeksował pod interesujące nas frazy, był czytelny pod kątem niektórych wskaźników a już doskonałym wynikiem byłoby jakby ktoś go faktycznie przeczytał(!).
Następnie już standard, dajemy sygnały z social mediów, kompletujemy linki i czekamy na efekty. I Jak? Z jedynkami coraz trudniej… trzeba przyznać, ze stara szkoła pozycjonerska ma spore problemy już z top 3, a reszt miejsc? A kogo to obchodzi?
Okazuje się, że przedstawienie treści i jej atrakcyjność oraz przystępność jest czymś co nazwałbym na obecny moment złotym grallem SEO. Dlaczego? Bo we wszystkich przypadkach jakie znam wygra opcja ze stategią długoerminową czyli:
- Długim ciekawym artykułem z danej tematyki. Długi mam na myśli artykuły od 1000 słów w górę.
- Poprawnie ułożonymi meta danymi. Nie będą wyrwane z kontektu, zachęcą Cię prawie tak samo mocno jak nagłówki specjalistów od Google Ads a jednocześnie będą zawierać frazę kluczową.
- Treścią oblaną spójną grafiką. Tak, obejrzyj strony konkurencji pod tym kątem. Pisząc o wegańskich kosmetykach nie zawsze najważniejsze są uśmiechnięte twarze wyidealizowanych kobiet.
- Podzielonym układem, flow oraz dostępnością dla każdego użytkownika internetu.
- Kolorystyką, która nie drążni oczu i zasobami, które nie będą blokowały wyświetlania treści bądź niektórych jej elementów.
To taki 5 punktowy podział, który wypadałoby omówić szerzej.
- Długość i atrakcyjność teksu. To ma sens!
Tak właściwie co ma na to wpływ? Jak ocenic czy artykuł czyta się dobrze, czy ma to coś? Istnieje kilka technicznych zasad, dla których artykuł czyta się dobrze. Z pewnością są to krótkie zdanie ze zwrotami kierunkowymi typu: „Ty, Tobie, musisz, zrób w ten sposób, oni przeprowadzili” . W moim odczuciu również dużó łatwiej się czyta stronę czynną, gdy podmiot coś wykonał, zrobił po prostu dokonał jakiejś aktywności niż fakt, że coś „zostało zrobione”.
Nie chciałbym zbyt mocno wchodzić w strefę techniczną pisania arytkułów, ponieważ badań na ten temat, przewodników oraz zaleceń jest mnóstwo. Sam korzystam z bardzo popularnego źródła YOAST, które w odpowiednim momencie nakierowało i odrobinę zainspirowało do pisania. W tym temacie jest dużo do powiedzenia na temat słów łączących, interpunkcji, stosowania akapitów, długości zdań, długości nagłówków itd.
Chciałbym pod względem atrakcyjności opisać formę przedstawienia samej treści. Finezja i tzw. Flow jest to coś co się czuje podczas czytania i w dość łatwy sposób czytelnik oceni czy autor posiada odpowiednią wiedzę, czy posiada doświadczenie w danej tematyce lub czy po prostu jest jej pasjonatem. Oczywiście osoba bez umiejętności lekkiego pióra lub nie posiadająca jakiegokolwiek flow nawet z ogromną wiedzą nie przekaże nic w parktyczny i skuteczny sposób.
FLOW – według słownika Longmana w skrócie oznacza ciągły strumień słów lub pomysłow podczas pisania lub mówienia czegoś.[1]
Nie jestem dobrym graczem w piłkę nożną, przyznam szczerze. Nie oglądam kolejnych meczy ligowych a nawet bardzo rzadko uda mi się oglądać najważniejsze imprezy. Ponadto jestem kiepskim graczem w popularną Fifę a niegdyś PRO EVO. Tak więc moja relacja z meczu piłkarskiego wyglądała by mniej więcej tak:
Gra z tyłu boiska, Lewandowski podał do Skowrońskiego, ten biegnie… o i stracił piłkę. Przeciwnicy mają piłkę, grają na skrzydło. Zeszli do środka, o strzał. Pudło – strzelił w buraki gdzies poza stadionem.
Nie ma to ani wyrazu, ani ekspresji ani flow. Jest to płytkie przedstawienie tego co mogę zobaczyć jako amator na ekranie telewizora.
Inaczej wygląda sytuacja, w której choć trochę zaangażowania wykazuje rozmówca bądź autor. W tym przypadku nie będę podawał przykładu sportów walki, a jedną z partii meczu o mistrzostwo świata:
Kto nie lubi małego powrotu do przeszłości?Rok 1990… Ikona szachów Garry Kasparov stoczy swój piąty pojedynek w meczu o mistrzostwo świata z nieustępliwym Karpovem. Kto lubi grać białymi zapewnie z przyjemnością obejrzy bardzo popularną partię hiszpańską. Pion e4, odpowiedź czarnych na e5, skoczek na f3 i skoczek na c6, następnie goniec standardowo b5. Co teraz? Karpov gra skoczek f6. Wypadało by bronić piona na e4 prawda? Innego zdania był ówczesny mistrz swiata… Kasparov zagrał roszadę… Czy warto? Przejdźmy do głebszej analizy. Co po biciu na e4?…
Nie jestem z zamiłowania copywriterem, jednak samemu wolałbym przeczytać relacje meczu szachowego niż meczu piłki nożnej. Zauważ, że zaledwie ten fragment meczu szachowego ma już w sobie 86słów i składa się z blisko 600 znaków. Dla takiej osoby napisanie tekstu na 1000 słów to żadne problem. Kolejne 1000 to nadal nie jest wyzwanie, ponieważ wątek główny jest tak obfity, że można go rozwijać i rozwijać. Do tego dochodzą wątki poboczne, krótkie historie i wstawki. Tak więc długa treść ma sens! Dlaczego warto pisać długą treść? Może nie każdy jest fanem rozległej opowieści na temat partii hiszpańskiej, jednak sytuacja staje się korzystna gdy opisujemy produkt.
Oczywiście zapewne napalony klient kliknie „kup teraz” lub „dodaj do koszyka” już po kilku sekundach wertowania naszej strony. Co jednak gdy jesteśmy jednymi spośród kilku, kilkunastu lub kilkuset podobnych eksponatów? Przykładów jest wiele:
- Dlaczego suplement diety A na odchudzanie jest lepszy od suplementu B
- Opony zimowe, mieszanka z krzemem, która opona najlepsza.
- Dieta pudełkowa, lepsza wegańska czy niskokaloryczna.
- Przewlekły ból, lepsze pole magnetyczne czy tabeltki.
- Lodówki energooszczędne czy stara technologia z freonem.
Tematyka dosyć bliska każdemu z nas. Co skłoni Cię do zakupu danego modelu? Ładne zdjęcia? Opinie klientów? A może rzetelny tekst z benefitami, których możesz oczekiwać po potencjalnym zakupie? Tak, to z mojego doświadczenia przekonuje customerów najbardziej! Tak więc słowem podsumowania, pisz, wyczerpuj temat. Nie lej wody, nie spamuj. Wygrywaj długą treścia, która ma flow, buduje napięcie i docelowo sprzedaje Twoje produkty! Google na pewno to doceni.
- Uporządkuj metadane, bądź spójny w tym co robisz.
Bycie konsekwentnym w działaniach, obojętnie czego bys się nie podjął, nie podjęła dają dobry wynik. Dlaczego? Ponieważ uczysz się systematyczności, ciągłości działań i z czasem gdy widać tego wyniki chociażby w postaci determinacji i charakteru, który zawsze dąży do celu jest to duża wartość dodatnia. To samo można powiedzieć o metadanych. Wielokrotnie spotkałem się ze stwierdzeniem, że nie trzeba tego nawet ustawiać, bo nie jesteśmy w 2005 roku. Oczywiście, że nie trzeba. Tak samo jak nie trzeba optymalizować strony i tworzyć SEO. Analogicznie klienci nie muszą kupować w naszym sklepie, ponieważ nic ich do niego nie ściagnie(!).
W moim odczuciu wielu SEOwców wciąż tkwi w przekonaniu, że dobe metadane a przede wszystkim Title i Meta Description to nafaszerowane keywordsami równoważniki zdań. Tak oto wielokrotnie czytam np.
Wypożyczalnia Samochodów Warszawa TANIO bez kaucji..
Po czym próbuję przeklikać internet i natykam się coś w stylu
Miód akacjowy tanio sprzedam, Toruń
Tak…ja wiem, że to wszystko działa. Spam też działa. Linki z miejscówek SWL również działają. Cloaking też działa. Wszystko czym próbujecie oszukać przeciwnika działa! Do czasu. Zauważmy, że farmy linków pomimo ich lat świetlności (za sobą) również działają. Jednak kto w branży siedzi od dłuższego czasu zna tych kilku gości, którzy gdzieś tam rolowali innych spamerskimi linkami i obecnie nie zajmują już się tym NIERENTOWNYM SEO.
Wydawałoby się, że ułożenie blisko 120 znaków prostego przekazu nie może być aż tak trudne, a jednak. Dlaczego tego wszystkiego nie uprościć? Jeśli podamy nazwę firmy, która zawiera zwrot Rent a Car – Google jest na tyle spostrzegawczy, że z trafnym opisem pokaże Cię wysoko jeśli będziesz o to walczyć.
Michu Rent a Car samochody dostawcze
Będzie bardziej praktyczne niż wyżej podany przykład z wciskanymi na siłę frazami kluczowymi.
Tak samo w przypadku pysznego miodu.
Miód akacjowy – 50%, dla klientów LoveBee Bydgoszcz
Raczej zachęci więcej osób do kliknięcia linku niż ogłoszenie z zapędami analfabetycznymi, osoby której obsługa klawiatury jest wątpliwą przyjemnością.
Wątek oczywisty, wielokrotnie wałkowany, jednak na etapie top 20 Google widać kto szanuje metatagi a kto nie. Skupiając się na poprawności metatagów zyskujesz punkt. Dlaczego nie mieć tego punktu więcej niż konkurencja, skoro nie wymaga to dużego nakładu finansowego jak linki?
- Treść oblana spójną grafiką. Czyli równowaga na Twojej stronie.
To jeden z czynników na który zwrócili mi uwagę podczas czytania jednej z książek o web designie. Szachy niegdyś wyrobiły mi dosyć dużo slotow pamięci w mózgu a więc i tytuł jestem w stanie przytoczyć. Była to ksiażka „Niezawodne zasady web designu. Projetkowanie spektakularnych witryn internetowych.”[2].
Ten podpunkt w zasadzie dotyczy głównie UX. Chociaż patrząc pod kątem współczesnych algorytmów i robotów czytających nasze witryny warto zrobić to poprawnie. Mianowicie co? Jak dobrać odpowiednie grafiki, dopasowywać je do tekstów i treści na stronie?
Zgodnie z wiadomościami, które przekazała mi powyższa książka stosuję pewien model. Stosuję model pięciu pytań, który odpowie mi czy dana grafika faktycznie nadaje się na mój content do www.
- Czy grafika jest tematyczna?
- Czy ten obrazek faktycznie jest mi potrzebny?
- Jaką wartość dodatnią wnosi do tekstu?
- Czy mogę ją wykadrować do kwadratu?
- W którą stronę kieruje wzrok (czytelnika)?
Pytania są dosyć proste, jednak warto byłoby w małym uproszczeniu je omówić. Pierwsze, bardzo istotne i zasadnicze pytanie. Czy „fajna” grafika faktycznie pokrywa się z tematyką Twojej strony internetowej? Niby odpowiedzieć jest bardzo łatwo, jednak. To pytanie zacząłem zadawać sobie po pewnym projekcie związanym z tematyką rur stalowych. Robiłem poszczególne bloki, optymalizowałem content i nadszedł czas na dodanie grafik, zdjeć itp. Wszystko było ok, ponieważ miałem bardzo duże zasoby zarówno od klienta jak i znalezione w bankach zdjeć. Jednak większość tych zdjęć była zwiążana z ciężkim transportem, rurach na tirach, podestach i innych formach przewozu. Co się okazało? Moje grafiki w ponad 90% symbolizowały możłiwośći transportu tychże rur stalowych. Oczywiście nic nie stało na przeszkodzie, aby dodać jedno czy dwa takie zdjecia, jednak mój klient wolał obejrzeć rurę z bliska. Chciał zobaczyć jej powłokę, stan, rozmiar najlepiej z naniesonymi parametrami. Wniosek nasuwa się sam, moje zasoby, którymi dysponowałem nie były złe, ale nie były jednoznacznie tematyczne. Nie oferowałem transportu rur stalowych a ich skup i sprzedaż a także wszelkie usługi związane z antykorozją. Pytanie jak już wspomniałem na początku było proste, jednak warto przeanalizować je dwukrotnie, zanim zaczniemy dodawać w swój content nie do końca zbieżne grafiki.
Pytanie drugie, czy obrazek faktycznie jest potrzebny. Zalezeć może od kilku czynników. Jednym z nich jest długość contentu. Nie mam na to jakiejś jednej złotej zasady, ale przyjmuję, że ciekawa grafika jest swoistym wizualnym dobrym przecinkiem. Jeśli rozwijamy tematykę nowego odkurzacza domowego sugerowałbym zwizualizować użytkownikowi jego problem. Obojętnie czy go ma czy nie. Bardzo prawdpoodobne, że pod narożnikiem w salonie ma sierść kochanego zwierzaka lub okruchy jedzenia, dlaczego nie pokazać mu tego problemu? Tym samym już mamy kontynuację graficzną z tyłu głowy, gdzie pokazujemy jak nasze urządzenie bez żadnego wysiłku ani akrobacji samo wjeżdża i dosłownie sterylizuje dany obszar. Tak, taka grafika jest potrzebna. Sam content może być odrobinę za słaby podczas przekonywania danymi technicznymi oraz zapewnieniami i rekomendacjami.
Po trzecie, skoro obrazek jest potrzebny to jaką wnosi wartość dodatnią do tekstu? Jedna grafika może jak już wspomniałem powyżej – zasygnalizować problem. Druga poakzać jego rozwiązanie. Trzecia może być doskonałym przecinkiem podczas dłuższej lektury, a czwarta może po prostu wzbudzić zaufanie czytelnika. Przykładem tego typu jest pokazanie twarzy pracowników lub zarządu firmy w zakładce „O nas”. Dużo chętniej kupię produkty od firmy, która posiada jasną politykę zwrotów, uwypuklone formy kontaktu a także widzę uśmiechnięte buzie ich pracowników.
Po co zadaje pytanie odnośnie kadrowania do kwadratu? To moja własna inwencja twórcza. Skoro większość z nas wertuje stronę internetową na ekranie swojego smarphona to dobrze byłoby aby grafika była dla niego prosta w odczycie. Nie chciałbym serwować podłużnych i niskich obrazków komuś, kto zamierza dokonać zakupu na pionowym ekranie swojego telefonu. Kwadrat optymalnie wchodzi między tekst, powoduje, że nie zajmie on całego widocznego obrazu a także konkretnie oddzieli partie tekstu, między którymi chciałbym aby czytelnik wziął mały oddech.
Ostatnie pytanie wnosi naprawdę wiele. Sprawia, że podczas czytania naprawdę dobrej, ciekawej treści otrzymujemy jakby bonus. Swoją sprzedaż w większości czasu kierowalem na Europę. Europejczyk nauczony jest czytać od strony lewej do prawej, a każda zmiana wiersza to powrót do nowej lini z lewej strony. Dlatego też jeśli sprzedaję narzędzia ogrodnicze, to sekator ogrodowy, którego rączki zaczynają się z lewego dolnego roku, a ostre końcówki wskazują prawy górny róg raczej wstawię z lewej strony swojej stromy www. Dlaczego, ponieważ będą oblane tekstem z prawej strony, który niejako będą wskazywać (mowa tu o monitorze komputera stacjonarnego). Jak znaleźć konsensus pomiędzy telefonem komórkowym a szerokim ekranem np. laptopa? Staraj się dodawać grafiki zrównoważóne, które budują nawet poczucie równowagi. Zamiast podłużnego banana, który opływa tekst nawet na ekranie telefonu – dodaj pomarańczę(!), wycentruj i zobacz, że faktycznie lepiej się to czyta!
- Podzielony układ, flow i dostępność.
Ta sekcja nie wymaga lania wody ani nadzwyczajnych interperetacji. Podzielony układ, który po przescrollowaniu strony, użytkownik sam odpowie sobie czy chce mu się zaserwowanątreść czytać. Odpowiedź w większości przypadków będzie pozytywna, gdy zobaczy:
- Tekst podzielony na sekcje, akapity.
- Przejrzystą interlinię, czytelną czcionkę.
- Kontrast pomiędzy tłem a kolorem czcionki.
- (doświadczy) Ogólnego pozytywnego wrażenia.
O flow rozpisałem się dużo szerzej w pierwszym podpunkcie, więc szkoda powielać bądź duplikować treść.
Dostępność, czyli kwestia o której albo sporo webmasterów nie wie, albo z lenistwa tego nie robi. Tutaj jako wzorowe projekty przychodzą zlecenia publiczne(tak!). Wiemy jak to jest gdy poruszamy się częstokroć po ministerialnych, rządowych lub urzędowych stronach. Moje zebrane doświadczenie pozwala na stwierdzenie, że prawie przez praktyki ich webmasterów czy programistwó zjadłem sobie zęby. Jednak wielokrotnie zauważyłem, że w przypadku serowania treści, dostępności treści są nawet lepsze od stron komercyjnych. W internecie zalogowany może być każdy. Zgodnie z polityką równości, każdy serwowaną przez Ciebie treść powinien mieć możliwość odtworzyć. Jeśli Twój klient ma problemy ze wzrokiem, bądź nie ma najnowszego modeli monitora to szara czcionka na białym tle może sprawiać problemy z odczytaniem. Czy dałeś możliwość przełączenia się na kontrastową wersję strony? Jeśli nie, to dodaj taką funkcjonalność.
Co jeśli Twoje treści czyta osoba niewidoma? Posiada specjalistyczny sprzęt, który odczytuje jej każde kolejne zdanie Twojego contentu. Masz sekcje, paragrafy i akapity? Masz alty obrazków? Jeśli pominąłeś, którąkolwiek z tych spraw twoja treść może być fatalna w odczytaniu. Skup się na tym! Sprawdzaj możliwości alternatywnego serwowania contentu, pisz zgodnie z wytycznymi Google i serwuj ciekawe treści. Techniki długoterminowe raczej się opłacą!
Wnioski i podsumowanie. Opinia subiektywna.
Oczywiście, tak jak wspomniałem na początku. SEO można porównać do sportu na wysokim poziomie. Tak, więc tyle ile sposobów na osiągnięcie sukcesu tyle opinii. Jednak tak jak i w tym przypadku nie ma wątpliwości i raczej nie ma ciągłego zwycięzcy (choć do stricte fraz komercyjnych mam ku temu mieszane uczucia). Kiedy to Twoje strony pokazują się w top 3 lub jesteś numerem jeden na daną frazę wtedy masz rację… Jeśli robisz SEO kompletnie inaczej niż zaprezentowane tutaj spostrzeżenia i moje autorskie podpowiedzi to i tak TY MASZ RACJĘ.
Zawsze wygrywa osoba, która jest na pierwszym miejscu. Co z tego, że uważasz, że spełniłeś wszystkie wytyczne jak Twoja strona jest w top 20? To nie ma sensu. Ty nie zarabaisz. Domniemam, że większość osób robiących SEO ma w tym jeden cel – zarabianie pieniędzy, wiec wtedy gdy nie zarabiasz ale w duchu masz poczucie szlachetnej postawy wobec Google to sorry ale obrałeś złą taktykę. Możesz być zniesmaczony tym, że nie jesteś w top 3 jednak nie Ty zarabiasz, nie Ty masz rację.
Co mogę poradzić na sam koniec artykułu? Bądźcie czujni, SEO to nie mniej zmienny sektor niż prawo podatkowe do którego na pewnym poziomie potrzebujesz fachowych doradców. O ile SEOmaster ma być sam w sobie takim doradcą o tyle powinien korzystać z dostępnej technologii, wychodzić naprzeciw nowym wyzwaniom. Jeśli coś co robisz przynosi efekty, więcej zarabiasz to znaczy, że to działa. Jednak każdego kolejnego poranka może okazać się, że podejście trzeba zmienić o 180 stopni. Pomimo konformizmu i lenistwa musisz to zrobić, musisz od nowa włożyć ogrom pracy, dostosować się do obecnych warunków i zacząć rozgrywać kolejną (szachową) partię z konkurencją w SEO. Może niekoniecznie zaczynaj od gambitu Królewskiego…to już zagrałeś. Spróbuj czegoś nowego.